Po pierwsze, kiedy jechać?
Można o każdej porze roku, ponieważ Stany ciągną się od ok. 48 do ok. 26 równoleżnika półkuli północnej, czyli mniej więcej tyle, co od Słowacji do środkowego Egiptu.
Po co takie porównanie? Otóż można sobie lepiej wyobrazić, jaka tam jest pogoda, bo będzie podobna do tej w krajach „bliżej nas” w danej porze roku. Latem w USA jest wszędzie gorąco, albo przynajmniej ciepło, natomiast zimą jest zimno na północy i ciepło na południu (sam to wymyśliłem, a potem znalazłem odnośnik ;-)).
Kiedyś w lutym pokonałem w kilka dni trasę z północy (Nowy Jork) na południe (Miami) i pamiętam, jak z każdym postojem zmienialiśmy ubrania na lżejsze, bo było coraz cieplej – stojąc w Miami w szortach i japonkach nie mogłem się nadziwić, że zaledwie 3 dni temu wsiadałem do samochodu w puchowej kurtce i rękawiczkach, uprzednio zdrapawszy z niego przymarznięty śnieg 🙂
Wiemy już zatem, że zwiedzać USA można przez cały rok, aczkolwiek chcąc zobaczyć pewne rejony i nie przemarznąć, albo się nie zagotować warto wcześniej sprawdzić, jaka tam jest pogoda.
Kolejna rzecz to okres wakacyjny, tzw. High Season. Amerykanie też lubią zwiedzać swój piękny kraj i ruszają wtedy z rodzinami na podbój parków narodowych i innych ciekawych miejsc, więc warto wziąć pod uwagę, że po pierwsze będzie tłoczno, po drugie będą wyższe ceny, no i może nie być miejsca w danym hotelu, jeżeli wcześniej nie zarezerwujecie.
Okres zimowy sprzyja migracji osób z północnych stanów do południowych, głównie Florydy i Kalifornii więc tam wtedy też jest tłoczno. Tak, niektórzy Amerykanie, wyjeżdżają na całą zimę w ciepłe miejsca, żeby przyjemnie spędzić tych kilka miesięcy z dala od mrozów i nieprzyjemnej aury. Oczywiście tyczy się to tych, którzy mogą się przeprowadzić na kilka miesięcy w inne miejsce i których na to stać, aczkolwiek to wcale nie jest rzadkie zjawisko.
Najlepszym okresem wydaje się być wiosna i jesień. Turystów jest mniej, temperatury bardziej znośne (zwłaszcza na południu) i ceny nieco niższe, bo jest poza sezonem.
Po drugie – gdzie jechać?
To zależy od kilku warunków, z grubsza podzieliłbym je od najtrudniejszego przypadku do najłatwiejszego:
- „Nie za bardzo mogę wybrać okres, w jakim mogę jechać, ani towarzystwo (z żoną, z dziećmi, z grupą znajomych, wycieczka zorganizowana, samotnie), więc miejsce dostosuję do aktualnie panującej pogody i towarzystwa”,
- „Mogę wybrać, kiedy pojadę, dostosuję się do towarzystwa, nie mam wpływu na miejsce wyjazdu”,
- „Mogę wybrać kiedy pojadę, sam dobieram towarzystwo, mam wpływ na miejsce, ponieważ sam wszystko organizuję”.
To tak trochę upraszczając, gdyż jeszcze w grę wchodzą inne względy, jak np. ceny biletów na samolot.
Załóżmy, że jedziemy do Kalifornii.
Dlaczego akurat tam?
Otóż jakieś 90% osób, które pierwszy raz jadą zwiedzać USA wybierają Kalifornię. No, albo to jest wycieczka łączona, przez kilka stanów, z których Kalifornia zajmuje najwięcej czasu.
W następnych częściach będę opisywał, jak się przygotować i jak zwiedzać Kalifornię. I co zobaczyć 🙂
I ostatnie – z kim jechać?
Albo jak jechać, jaką opcję wybrać?
Można jechać z partnerem – mężem\żoną, chłopakiem\dziewczyną lub z kolegą\koleżanką, druga opcja to mniejszym lub większym towarzystwem i trzecia to wycieczka zorganizowana przez biuro podróży. Acha, jest jeszcze czwarta – samodzielnie 🙂
Trudno tutaj coś doradzić, bo każdy ma swoje racje, upodobania i możliwości. Ja byłem w każdej konfiguracji oprócz wycieczki zorganizowanej. I na pewno nie pojadę, chyba że sam zorganizuję 🙂
Ta opcja dla mnie nie ma zalet. Weźcie pod uwagę, że taka wycieczka do Stanów to jest wyprawa – chodzi o to, żeby chłonąć każdą minutę ze spędzanego na trasie czasu, wchłaniać kulturę, widoki, czy kuchnię wszystkimi zmysłami! To ma być super przygoda, a nie kolejne wakacje „gdziekolwiek”. Większość uroku z rozkoszowania się danym miejscem na standardowo zorganizowanej grupowej wycieczce niestety znika. Zazwyczaj plan jest mocno napięty, wycieczka jest obliczona na zwiedzanie Stanów od Chicago po Los Angeles w 2-2,5 tygodnia, co z trudem starcza na przejechanie całej trasy z wizytą w najważniejszych miejscach, nie mówiąc o tym wspaniałym smakowaniu kraju, co jest przecież najciekawsze! 🙂
Niemniej jednak rozumiem, jeżeli ktoś tak jeździ – w zasadzie chodzi o to, żeby przewodnik zaopiekował się turystą podczas wyjazdu i pokazał mu najfajniejsze miejsca. I uwierzcie mi – taki turysta będzie zadowolony! 🙂
Grupa znajomych.
Super opcja, polecana raczej dla młodzieży, jak się ma powiedzmy… 20 lat 🙂 Wszyscy się świetnie kumplują, imprezują, szaleją razem, wzajemnie się nakręcają i rzucają sobie wyzwania. Super, jeżeli jest jedna osoba bardziej odpowiedzialna niż reszta, ogarnia całość działań, czuwa nad grafikiem (to wcale nie jest śmieszne, bo można się niefortunnie zapuścić tak daleko, że się nie zdąży wrócić na samolot) i ma chociaż jakiś zarys planu wyjazdu. Wtedy można się świetnie bawić i sporo zobaczyć. Dla mnie raczej już nieatrakcyjna, wolę bardziej przemyślane zwiedzanie niż na hura 🙂
Warto wziąć pod uwagę fakt, że jak wiadomo, w większym towarzystwie, ile osób, tyle decyzji i trudno wszystkim dogodzić.
Dwie, trzy pary?
Cóż, jedni chcą jechać zwiedzać pobliską grotę, drudzy są zmęczeni i woleliby w tym czasie poleżeć na plaży, a to nie po drodze, inni chcą zostać w hotelu, bo to ich podróż poślubna…
Najlepszą opcją, moim zdaniem, jest zwiedzanie z partnerem lub kolegą\koleżanką. Mamy wtedy doskonale wszystko pod kontrolą, trzymamy się zazwyczaj planu i jesteśmy dla siebie oparciem, doradcą, kompanem w podróży, co jest istotne podczas kilkutygodniowego pobytu na obcej ziemi. Decyzje podejmujemy szybko, zastanawiamy się krótko, czasem idziemy na delikatny kompromis. Poza tym, jeżeli jest to nasz partner życiowy, to mamy świetne wspólne doświadczenia, wspólne zdjęcia i zbliżamy się do siebie, bo musimy na sobie polegać. To jest fantastyczne i miłe 🙂
Ostatnia opcja, czyli zwiedzanie samotnie. Dobra dla osób, które są zorganizowane, zdyscyplinowane, doświadczone pod względem podróżowania, warunków na miejscu i lubią smaczek ryzyka, w bezpiecznych granicach 🙂
Zalety – z nikim nie konsultujesz swoich decyzji, robisz co chcesz, nie idziesz na żaden kompromis z kimkolwiek, na siebie bierzesz smak zwycięstwa po dobrze przeżytym dniu i gorycz porażki, jak coś pójdzie nie tak.
Odpowiedzialność!
Pytanie, czy Cię to ekscytuje?
Wady – po paru dniach chcesz z kimś pogadać, choćby z portierem w hotelu, albo nawet z samym sobą podczas np. dnia w 900-km trasie. Ocenę sytuacji robisz jednostronnie, o czymś możesz zapomnieć, coś przeoczyć lub zachorować\zranić się i wtedy może być problem, bo nie masz pomocy.
Jest jeszcze opcja wyjazdu całą rodziną, z dziećmi. Tak nie jechałem i nie zdecydowałbym się raczej, mając kilkuletnią, nadpobudliwą ślicznotkę ze sobą, czyli moją córkę 🙂 Może ze starszymi dziećmi, które już rozumieją, gdzie są, być może interesują się historią Indian (jak ja, gdy byłem mały), to wtedy można rozważyć taką opcję. Warto wspomnieć, że to znacznie podraża Wasz i tak nie tani wyjazd za ocean 🙂
Jak wspomniałem, dla mnie taka wycieczka do USA to jest wyprawa. Nie survival, być może kemping, ale to nie jest leżenie na plaży z pakietem All Inclusive i zastanawianie się, czy wstać i iść do baru po piwo teraz, czy może kelner podejdzie za 5 minut i jednak przyniesie browara. Trzeba być skupionym i odpowiedzialnym. Ale w pozytywny sposób, to ma być aktywny, przemyślany wypoczynek. Zawsze ostatnie dni wyjazdu można przeznaczyć na plażing, czy shopping, w końcu to ma być relaks, prawda? 🙂
A Wy macie jakieś swoje typy podróżowania (niekoniecznie po USA) i przemyślenia z tym związane? Podzielcie się tutaj.