Jeżeli wybieracie się w podróż do Stanów i nie jest to wycieczka zorganizowana przez biuro podróży (o czym pisałem tutaj), to będziecie musieli wypożyczyć na miejscu samochód. Jak się możecie domyślić, rodzajów samochodów, zwłaszcza w USA, które można wypożyczyć jest hm… wiele 🙂
Pytań, jakie mogą Wam się rodzić w głowie, jeżeli jeszcze nigdy nie jeździliście po USA samochodem jest wiele – mogę sobie to wyobrazić, ponieważ kiedyś sam je sobie zadawałem i martwiłem się, jak sobie poradzę z wyzwaniami typu:
- Jak wypożyczyć samochód z wypożyczalni w USA i gdzie to najlepiej zrobić?
- Co z ubezpieczeniem od kolizji, kradzieży i innych nieszczęśliwych wypadków? Czy mnie czasami nie naciągną?
- Co z przepisami ruchu drogowego, czy są inne od polskich, czy poradzę sobie ze zrozumieniem zasad?
- Czy dam radę jeździć „automatem”?
- Czy poradzę sobie na wielopoziomowych „ślimakach” na autostradzie?
- Co z mapą, nawigacją, orientacją w terenie?
- Jak tankować samochód?
- Jak wyjechać z lotniska i później wrócić w to samo miejsce, gdzie oddać samochód?
- I w ogóle, dlaczego wypożyczać samochód, nie można inaczej?
Być może są jeszcze inne pytania, każdy może dopisać swoje, prawda? 🙂
Zapraszam zatem do mojego, jak zawsze mocno subiektywnego tekstu odnośnie rezerwowania samochodu i poruszania się po drogach USA 🙂
Zacznę może od ostatniego punktu z listy, czyli po co w ogóle wypożyczać samochód?
Otóż Amerykanie nie wyobrażają sobie życia bez samochodu! Samochód ma absolutnie każdy*, a najczęściej mają ich kilka. Obecnie nie jest to dla nas, Polaków, takie szokujące, albo wręcz normalne, ponieważ już dużo ludzi ma więcej niż jeden samochód, ale kilkanaście i więcej lat temu, zakrawało to na absolutny przykład mega zamożności, jak sobie o tym pomyślę. A jeszcze w latach 90, kiedy dowiedziałem się, że w Ameryce można kupić samochód za średnią miesięczną pensję, to było dla mnie takim szokiem, jakbym teraz usłyszał, że na patio w mojej firmie zbudują dwie fontanny – jedną dla kobiet, z której leci nieskończone źródełko perfum Chanele, a drugą – dla mężczyzn, gdzie bije źródełko z… Jackiem Danielsem 🙂 Kuszące, ale niemożliwe. Tam jednak było (no i oczywiście jest) to możliwe (jak i u nas).
* nie chcę wchodzić w polemikę z jakimś mieszkańcem USA, który powie, że on nie ma samochodu, a to znaczy że już nie każdy 🙂 Jestem w stanie sobie wyobrazić, że mieszkańcy (zwłaszcza w stanie wolnym) niektórych dużych zatłoczonych metropolii (jak Nowy Jork), poruszający się codziennie do pracy metrem, tramwajem, autobusem itp. nie potrzebują samochodu i go nie mają, jednak chcę tu zwrócić uwagę, że posiadanie i poruszanie się samochodem w USA jest czymś tak codziennym i naturalnym, jak posiadanie szczoteczki do zębów i codzienne ich szczotkowanie 🙂
Pomijając ten trend z posiadaniem samochodu itd., to jeżeli przyjedziecie tutaj w ograniczonym towarzystwie z zamiarem zwiedzenia jak największego obszaru USA, nie opłaca Wam się tracić czasu na przemieszczanie się pociągami, czy autobusami, które ponadto do większości atrakcji turystycznych nie dojadą. Musicie po prostu mieć do dyspozycji samochód. I już 🙂
Zresztą podróżowanie po Stanach własnym (wypożyczonym) samochodem to czysta przyjemność i sama droga stanowi element przygody wakacyjnej, w jaką się wybieracie. Malowniczy krajobraz za oknami, nastrojowa muza, czy audiobook wraz z łatwością poruszania się po drogach jest mieszanką tak wspaniałych doznań, że nawet kilkuset-milowe odcinki są przyjemnością, jakiej nie doświadczycie w Polsce! Jeżeli z jakiś powodów nie możecie wziąć samochodu w USA (np. nie macie prawka – wystarczy polskie prawo jazdy), to koniecznie zabierzcie w podróż kogoś, kto ma możliwość wzięcia na siebie samochodu i prowadzenia go. Ten artykuł ma Wam pomóc w podjęciu decyzji, że warto wypożyczać i jeździć autem po Stanach 🙂
Samochód najlepiej zarezerwować, będąc jeszcze w Polsce i podobnie, jak to było z biletem na samolot, najlepiej zrobić to z pewnym wyprzedzeniem, wtedy mamy szansę na lepszą cenę. Zresztą, jak już macie kupione bilety, to prawie zawsze wiadomo, w jakim terminie będziecie wypożyczać samochód, gdyż w 90% przypadków odbywa się to od dnia wylądowania, do dnia wylotu. Te 10% stanowią wyjątki, kiedy Wasz plan zwiedzania obejmuje kilka lokalizacji, które są w znacznym oddaleniu od siebie, a po drodze nie za bardzo jest coś ciekawego, albo nie macie czasu i wtedy przemieszczacie się samolotem.
Przykład: lecicie z Polski do Nowego Jorku, zwiedzacie przez 3-4 dni NY (bez samochodu), później lecicie do Los Angeles, bierzecie samochód, podróżujecie po Kalifornii przez 2 tygodnie, oddajecie samochód i lecicie do Polski.
Samochody wypożycza się najczęściej na lotniskach, ponieważ po wyjściu z samolotu nie trzeba się nigdzie (daleko) przemieszczać, chociaż zdarzają się wypożyczalnie, do których trzeba dojechać darmowym autobusem z terminala (tzw. shuttle bus).
Do wypożyczenia samochodu w USA, będąc jeszcze w Polsce potrzebny jest… adres email 🙂 Wypożyczalni jest wiele i nie różnią się one zbytnio od siebie. Są trochę inne ceny i okresowe promocje, ale samochody i standard raczej podobny. Ja osobiście nie mam żadnej ulubionej wypożyczalni, aczkolwiek zmieniało się to w czasie. Był nawet okres, kiedy za namową kolegi używałem porównywarek cen samochodów w poszczególnych wypożyczalniach i brałem te auta przez tychże pośredników. I kiedyś nawet to miało sens 🙂 Jednak kiedy ostatni raz „wykolegowałem” na takim pośredniku i poczytałem później trochę Internet, jak oni działają (był 2016 rok), to zacząłem korzystać z ofert renomowanych firm, jak Hertz, Avis, czy National. W skrócie chodzi o to, że podczas rezerwacji przez serwisy typu rentalcars.com, znaleziona przez Was oferta wygląda przepięknie (nawet z opcją wliczonych nieobowiązkowych ubezpieczeń) i nie drogo, natomiast na miejscu we wskazanej wypożyczalni (np. Hertz) okazuje się, że warunki są trochę inne i ostatecznie cena wychodzi wyższa niż gdybyście rezerwowali bezpośrednio w tejże wypożyczalni. Rentalcars.com pokazuje Wam w wynikach wyszukiwania, że samochód typu full-size sedan (idealny do komfortowego zwiedzania USA w dwie osoby z dwiema olbrzymimi walizkami) kosztuje X i ta oferta znajduje się np. w Thrifty. Rezerwujecie… klik-klik, dostajecie maila z potwierdzeniem, wszystko jest super.
A na miejscu, na lotnisku, gdy jesteście zmęczeni po wielogodzinnej podróży i dodatkowo obciążeni jet-lagiem, co chcecie zrobić najszybciej? Wziąć zarezerwowany wcześniej samochód bez żadnych dodatkowych pytań, dojechać do hotelu, wziąć prysznic i się zrelaksować, prawda?
Otóż wtedy okazuje się, że wypożyczalnia Thrifty ma nieco inne warunki, np. ubezpieczenie, za jakie zapłaciliście, to nie jest ubezpieczenie firmy Thrifty, tylko jakieś inne: może rentalcars.com (no, uparłem się na ten rentalcars.com 🙂 ), może ich właściciela, albo spółki zależnej – nieważne. Thrifty go nie honoruje i proponuje Wam własne. W efekcie kupujecie dwa ubezpieczenia, co oczywiście zwiększa cenę. Należy zaznaczyć, że dużo lepiej kupić ubezpieczenie z wypożyczalni, z której się bierze samochód niż z firmy, która ma przedstawicielstwo w… no właśnie, gdzie (akurat rentalcars.com ma w Manchasterze, więc nie jest najgorzej, ale kiedyś znalazłem pośrednika, który miał przedstawicielstwo gdzieś na SriLance i „bardzo” przejęli się moją późniejszą reklamacją za zawyżoną cenę).
Na chwilę obecną, moja rekomendacja i praktyka to sprawdzone, renomowane wypożyczalnie i ich warunki, raczej jasno opisane na stronie. Tak, czy inaczej, rezerwacja, jaką robicie jest nieodpłatna, Wasza karta kredytowa zostanie obciążona dopiero w wypożyczalni (chyba, że wybraliście opcję przedpłaty on-line).
Jaki samochód zarezerwować?
To zależy od Was, czym chcecie jeździć. Ja wypożyczam zazwyczaj albo full-size sedan (np. Chevrolet Malibu), albo mid-size sedan (np. Mazda 3), ewentualnie SUV (np. Jeep Cherokee). Nie dajcie się nabrać na to, że samochód typu mid-size pomieści 4 dorosłe osoby z 4-5 bagażami (jak reklamuje to opis samochodu), o ile tymi bagażami nie są walizki typu kabinówki.
Nie pomieści! Ponadto należy mieć na uwadze, że tym autem przejedziecie kilka tysięcy mil, zatem spędzicie tam dużo czasu, co oznacza, że komfort jazdy MA znaczenie 🙂
Jeżeli zamarzy Wam się Mustang, albo Chevrolet Camaro, to pamiętajcie o tym, że jedna z walizek wyląduje na tylnej kanapie, ponieważ w bagażniku nie zmieszczą się obie. Ma to znaczenie przy pozostawianiu samochodu na parkingu publicznym – zwłaszcza kabrioleta (convertible).
Na etapie rezerwacji samochodu przez Internet tylko trochę ma znaczenie, jaki rodzaj samochód wybierzecie 🙂
Dlaczego? Czytajcie dalej!
Klik-klik…, system pyta Was o różne opcje typu radio internetowe (to akurat jest fajne, jeżeli jest za darmo, albo kosztuje grosze – nie wszędzie jest zasięg i jeżeli nie macie muzy na pendrivie lub smartfonie – np. Spotify w trybie offline, to będziecie jechać w ciszy… co czasem też jest fajne :-)), fotelik dla dziecka, GPS. Warto wziąć opcję drugiego kierowcy (jeżeli dwie osoby będą prowadzić – istotne przy bardzo długich trasach) i tankowanie typu full to full. Chodzi o to, że bierzecie samochód z pełnym bakiem i oddajecie też z pełnym, tankując blisko wypożyczalni. Jest jeszcze opcja free tank, wtedy nie musicie martwić się tankowanie samochodu przy zwracaniu, tylko płacicie za pełen bak paliwa, który zatankuje pracownik obsługi. Haczyk jest w tym, ze jeżeli złoży się tak, że oddacie samochód np. z połową baku, to i tak Was obciążą za pełen bak 🙁 Taka Ameryka.
Na tym etapie musicie podać numer karty kredytowej – tej, którą pokażecie w wypożyczalni. Czasem można podać inną, ale… nie warto ryzykować i zabrać tą pierwszą 🙂
Cena wypożyczenia samochodu typu full-size na 2 tygodnie w Kalifornii to max 1000 USD. Jeżeli wypożyczycie samochód na 15 dni, to zapłacicie więcej, ponieważ ten 1 dzień dłużej, to nie to samo co 1/7 ceny tygodnia wypożyczenia (stawki rozlicza się tygodniowo), a nie daj Boże, że coś wpłynie na datę wylotu i mając opóźniony samolot, będziecie musieli wydłużyć okres wypożyczenia o ten na przykład jeden dodatkowy dzień. Ooooo, tu już cena tego jednego dnia to na pewno nie jest 1/7 tygodnia. Albo inaczej: 1/7 + koszty manipulacyjne… 50 USD. Fajnie? Taka Ameryka 🙂 I na dodatek nie ma takiego ubezpieczenia (nie tylko w kontekście wypożyczenia), które Wam zagwarantuje pokrycie tego kosztu (przynajmniej ja nie znalazłem).
Nie chcę dyskutować, czy 1000 USD to dużo, czy nie, ponieważ mam to wkalkulowane w koszty wyjazdu. Można to zmniejszyć, biorąc samochód w kilka osób, albo mniejszy model. Każdy musi znaleźć dla siebie wygodną opcję.
OK, dobrnęliście do końca rezerwacji, otrzymujecie potwierdzenie emailem, które warto wydrukować przed wyjazdem i zapewnić środki na karcie kredytowej 🙂
Jak wspomniałem, wysiadając z samolotu i odbierając bagaż jestem zazwyczaj zmęczony kilkunastogodzinnym lotem, często z przesiadkami. Udaję się do stanowiska mojego operatora wypożyczającego mi samochód, np. Alamo. Trzeba szukać tabliczek z napisem RENT A CAR i w zależności od lotniska, strefa wypożyczalni znajduje się albo w obrębie terminala, albo zupełnie poza i po przejeździe kolejką, przejściu kilkuset metrów, wsiadamy do shuttle-busu, który zawiezie nas do wypożyczalni. Taka wycieczka może trwać nawet godzinę i warto to wziąć pod uwagę przy wyliczaniu czasu powrotu z wypożyczalni do terminala na zakończenie naszej przygody w USA.
Jeżeli mamy szczęście, to w naszej wypożyczalni nie ma kolejki i załatwiamy sprawę od razu. Pracownik obsługi sprawdzi nasz voucher, weźmie od nas kartę kredytową, prawo jazdy i czasami paszport, i… zaproponuje szereg dodatków lub usprawnień samochodu 🙂
Ja nie biorę nic dodatkowego oprócz drugiego kierowcy, jeżeli ze mną jest (potrzebne okazanie drugiego prawa jazdy na miejscu). Ubezpieczenie CDW albo LDW (to najważniejsze) mam już często wliczone (to jest taki jakby odpowiednik naszego AC), ubezpieczenie wypadkowe i zdrowotne mi niepotrzebne (zazwyczaj mam na karcie kredytowej lub wykupuję osobno w Polsce – bez tego nie ruszam się nigdzie za granicę). Zostają usługi typu assistance i należy je właściwie rozważyć:
- Road Side Assistance/Road Side Issues – zawsze warto dokupić, jeżeli nie jest zawarte w LDW, zwłaszcza jeżeli będziemy jeździć po drogach terenowych. Często w tym ubezpieczeniu zawarta jest ochrona związane z rozbitą szybą i przebitą oponą. Mnie się nigdy nic takiego nie przydarzyło, ale wyobrażam sobie powolny przypływ paniki, kiedy drobny kamień strzela spod kół samochodu przed nami i rozbija nam przednią szybę, albo fragment ostrej skały rozcina oponę – oczywiście dzieje się to na totalnym odludziu i po zmroku. Podobno nieszczęścia chodzą parami…? To nie jest drogie ubezpieczenie i warto dobrać.
- Premium Roadside Assistance, czyli wynikające z naszego gapiostwa: „brakło paliwa, dowieźcie; albo zatrzasnąłem kluczyki w samochodzie”… – nie biorę tej opcji. Jeżeli macie skłonności do takiego gapiostwa, to nie przyznawajcie się i kupcie takie ubezpieczenie 🙂
Najbardziej istotne jest ubezpieczenie od stłuczki, kolizji i kradzieży oraz brak udziału własnego w tych składowych – i to zawsze dobieram i kupuję. Warto wiedzieć, że taki pakiet ubezpieczeń czasami może kosztować drugie tyle, co samo wypożyczenie samochodu, więc jeżeli zobaczycie na którejś ze stron wypożyczalni, czy pośredników cenę o połowę niższą niż ta, którą podaję, to niech Was nie zwiedzie ta „promocja” – przeczytajcie dokładnie warunki ubezpieczenia.
Zatem, jeżeli wiem, co chcę wziąć i jestem w miarę pewny siebie, to dość szybko załatwię sprawę w wypożyczalni. Istotne jest to, że trzeba mieć ukończone 21 lat i nie więcej niż 69, z tym że osoby w wieku poniżej 25 lat prawdopodobnie zapłacą więcej za wynajem/ubezpieczenie (no, przecież „wiadomo”: młody, to szarżuje 😉 ). Moja karta zostanie obciążona kwotą wyższą niż te ok. 1000 USD (zazwyczaj jest to kilkaset dolarów więcej), ponieważ w ten sposób wypożyczalnia chce uniknąć kosztów związanych z wydatkami, jakimi mogą mnie obciążyć różne systemy elektroniczne (jak płatne autostrady, mandaty itp.). Ta nadpłata zostaje zwrócona w przeciągu kilku dni po oddaniu auta. Niektóre samochody są wyposażone w urządzenia, które pozwalają jeździć płatnymi autostradami, a pomiar odbywa się na nich automatycznie. Można też takie urządzenie wypożyczyć, jednak jest dość drogie i jeżeli nie zamierzacie jeździć zbyt dużo płatnymi odcinkami autostrad (które najczęściej można ominąć niewiele tracąc z czasu jazdy), to lepiej sobie darować.
Pani (lub pan) w okienku powie Wam, gdzie się udać po samochód i… że możecie wziąć dowolny samochód z sektora <tu numer sektora>! Pamiętacie, jak pisałem, że na etapie rezerwacji wybór konkretnego modelu nie ma sensu? Otóż wypożyczalnie dają Wam samochód danej klasy – jest ich kilka, a Wy sami możecie sobie wybrać na parkingu, jakim samochodem chcecie jeździć. Wszystkie samochody są umyte i gotowe do jazdy. No i oczywiście wszystkie są otwarte – możecie sobie zajrzeć do każdego i wybrać ten, który Wam się najlepiej podoba. Fajnie, co? 🙂
No to, jaki wybrać?
Po pierwsze ten, który nie ma żadnych uszkodzeń – warto, a nawet trzeba obejść samochód wokół i dokładnie mu się przyjrzeć, a jeżeli coś znajdziecie, a pomimo to chcecie dany samochód wziąć, to należy to zaznaczyć na formularzu, który dostaliście – inaczej przy zwrocie powiedzą Wam, że to Wy np. wgnietliście błotnik. Samochody są z reguły raczej nowe, z przebiegiem kilka, max kilkanaście tys. mil (1 mila lądowa = 1,6 km) i w dobrym stanie. Na przestrzeni lat, jak wypożyczałem samochody w USA przyzwyczajałem się do coraz większych udogodnień multimedialnych, które w nich zastałem – początkowo zwykłe radio i CD, później MP3, później Bluetooth i radio satelitarne 🙂
Mówimy o samochodach typu Chevrolet Impala, czy Toyota RAV 4. Jeżeli wypożyczacie samochody Premium (Mercedes, BMW, Lexus itd. – podobnie jak u nas, chociaż marki niemieckie są tam jeszcze bardziej prestiżowe niż w Polsce), albo Sport Cars (np. Ford Mustang, Chevrolet Camaro), to wtedy dostajecie konkretny, wybrany wcześniej samochód, z tym że cena wypożyczenia takiego samochodu + ubezpieczenia nierzadko jest dwukrotną lub kilkukrotną ceną wypożyczenia samochodu typu full-size sedan.
Ponadto, ja wybieram zazwyczaj samochody amerykańskie, jak Chevrolet. Jestem w Ameryce, jeżdżę amerykańskimi samochodami i jem amerykańskie jedzenie (żegnaj zdrowa żywność 🙂 ) – taka oto sytuacja!
Na parkingu warto sprawdzić, czy na pewno mieszczą nam się do bagażnika wszystkie walizki i plecaki – to jest istotne, podczas zwiedzania, gdy zostawiacie samochód w publicznym miejscu – takie rzeczy nie powinny leżeć na siedzeniach. Zanim ruszę, ustawiam jeszcze nawigację, a zanim zacznę nawigować, zaznaczam pinezkę, skąd ruszam, żebym mniej więcej wiedział, gdzie mam oddać samochód 🙂
Prawie wszystkie samochody w USA wyposażone są w automatyczną skrzynię biegów i nie znajdziecie samochodu w „manualu” więc trzeba od razu wyjść ze strefy komfortu i zabrać się za myślenie o tym, jak łatwo i komfortowo jeździ się automatem! Trochę się pochwalę, ale ja w zasadzie nigdy nie miałem problemów z jazdą automatem, pomimo że własny samochód w automacie mam dopiero od niecałego roku, a wcześniej jeździłem tylko od czasu do czasu automatem, a jeszcze wcześniej wcale 🙂
Pierwsza zasada – lewa noga jest przyspawana do podłogi! Czeka tam na nią taka specjalna, bardzo komfortowa podstawka, na którą kładziemy lewą stopę i zapominamy o niej. Prawa natomiast obsługuje gaz i hamulec – tak jak w manualu. Skrzynia biegów ma cztery położenia: P (park – położenie spoczynkowe i przy parkowaniu), R (rear – jazda do tyłu), N (neutral – coś, jak „luz”, zazwyczaj nieużywany tryb), D (drive – jazda do przodu). Żeby przesunąć dźwignię zmiany biegów, należy nacisnąć przycisk, znajdujący się w zasięgu palców dłoni – pod kciukiem, lub palcem środkowym, łatwy do wymacania.
Zanim ruszymy, można przestawić sobie jeszcze jednostki, w jakich pokazywana jest prędkość z mil\h na km\h (nie zalecam), ale wtedy jednocześnie system przełącza wyświetlanie aktualnej temperatury na stopnie Celsjusza (zamiast Faranheita), co jest istotne, kiedy wjedziecie latem na pustynię Mojave, będzie 49 stopni Celsjusza i będziecie chcieli się pochwalić, jak było gorąco, robiąc fotkę… 🙂
Na parkingu można jeszcze chwilę poćwiczyć jazdę do przodu i do tyłu automatem, stawanie (w trybie D i R przy stawaniu trzeba nacisnąć i trzymać pedał hamulca, inaczej samochód powoli pojedzie) i można ruszać do wyjazdu. Na bramkach sprawdzą Wam jeszcze dokumenty z okienka i prawo jazdy, i ruszacie! Ameryka jest u Waszych stóp!
Ameryko, można krzyknąć, przybyłem! 🙂
I na koniec części 1 jeszcze o zdawaniu samochodu (drop a car). Starajcie się tak planować podróż, żeby oddać samochód w tym samym miejscu, w którym go braliście – dzięki temu zaoszczędzicie znaczną sumę pieniędzy, którą ubezpieczalnia obciąża kartę w przypadku zwrotu w innym miejscu niż się wypożyczało.
Dojazd na lotnisko i na parking, gdzie zostawia się samochód jest zazwyczaj bardzo dobrze oznaczony (car drop-off), poza tym macie znacznik w mapie, skąd wyruszyliście. Na miejscu są olbrzymie kubły, gdzie można wyrzucić wszystkie śmieci, sprawdzić dokładnie wszystkie schowki, czy niczego nie zostawiliście i poczekać aż pracownik wypożyczalni obejrzy samochód i sprawdzi, czy wszystko jest OK, bak w pełni zatankowany i da Wam wydruk z przenośnego urządzenia, który jednocześnie stanowi rachunek (dostaniecie go też mailem). Na koniec usłyszycie that’s all, have a nice day! (to wszystko, miłego dnia) i lecicie z bagażami do terminalu! 🙂
To koniec części 1 wpisu odnośnie wypożyczenia samochodu i jeżdżenia po Stanach. Temat jest obszerny i część „jeżdżenie po Stanach” będzie następnym razem, stay tuned, Guys! 🙂